• Kliknij
  • Kliknij
  • Zobacz więcej

Maj

Drukuj
maj2019Edward Jagła - Kołodziąż
To z pewnością rekordzista wśród polskich sołtysów. Bo po raz pierwszy został wybrany przez mieszkańców Kołodziąża na tę funkcję aż 52 lata temu. Miał wtedy zaledwie 25 lat. Pół wieku temu Kołodziąż należał do gromady z siedzibą w Seroczynie. A po likwidacji gromadzkich rad narodowych na początku lat siedemdziesiątych w wyniku tzw. reformy administracyjnej Gierka został włączony do gminy Wodynie. Ani zmiany administracyjne, ani zmiany ustroju politycznego nie zmieniły jednak nastawienia mieszkańców do ich sołtysa. Bo choć zdarzało się w przeszłości, że w wyborcze szranki stawali z nim inni mieszkańcy, to zawsze wygrywał. Ale od pewnego czasu nie ma w sołectwie już nikogo, kto próbowałby się z nim zmierzyć. Autorytet i szacunek, który sobie zaskarbił przez pół wieku pracy dla sołectwa i gminy sprawił, że w dniu 9 lutego br. mieszkańcy ponowne i jednomyślnie wybrali go na obecną kadencję.
Jego działalność na rzecz Kołodziąża jest związana ścisłe z zaangażowaniem w miejscowej OSP, do której Edward Jagła należy dłużej niż wynosi jego staż jako sołtysa. A sama OSP powstała jeszcze w 1935 r.
Na początku tej drogi społecznej Edwarda Jagły wydarzyło się bowiem coś co jeszcze bardziej zmobilizowało go do pracy na rzecz innych. A był to pożar, który strawił 56 z około 130 zabudowań Kołodziąża. Od miejsca zarzewia pożaru po jednej stronie drogi spłonęły wszystkie zabudowania aż do końca wsi.
– Odbudowa naszej wsi nie była łatwa. To były takie czasy, że cementu, cegieł, wapna gaszonego nie kupowało się jak dziś od ręki, jadąc do składu budowlanego albo hurtowni. Pogorzelcy musieli się niemało natrudzić, aby ponownie stanąc na nogi i odbudować to, co poszło z dymem. Dziś, jeśli ma się pieniądze to wszystko można kupić od razu i bez problemu. Wtedy wszystko trzeba było zdobywać, wyjeździć, wychodzić po znajomości, szukając protekcji albo tzw. dojść, bo wszystkiego brakowało – wspomina sołtys. I opowiada redakcji, że np. po cement potrzebny do budowy remizy strażackiej w czynie społecznym zaczętej już kilkanaście lat po pożarze, bo w 1984 r., zmuszony był jeździć aż do… cementowni w Wierzbicy koło Kielc. Podobnie było z kupnem wapna gaszonego, po które trzeba było się wybierać równie daleko itp. Bo o takiej komfortowej sytuacji jak dzisiaj, kiedy wszystko jest do kupienia i w materiałach można wybierac i przebierać, nie było wtedy mowy.
Został wówczas przewodniczącym społecznego komitetu budowy remizy. To był jedyny sposób, jeśli chciało się coś w swojej wsi poprawić, zbudować. Gromadził więc deficytowe materiały: cement, drewno, cegłę, a także dokumentację oraz fundusze na budowę. Te pieniądze pochodziły z tzw. odpisu sołeckiego, bo wtedy do sołectw wracało 60 procent zebranego podatku rolnego.
Budynek został wzniesiony na miejscu przedwojennej remizy po jej rozbiórce w 1984 r. Nowa remiza powstała więc wtedy na miejscu starej dzięki jego determinacji. I przy ogromnym zaangażowaniu została oddana do użytku już we wrześniu 1886 r. Mieszkańcy uczestniczyli wtedy w pracach związanych z porządkowaniem i urządzaniem otoczenia. Remiza stała się głównym miejscem spotkań i duszą wsi.
I to się nie zmieniło do dzisiaj. Bo po podjętym dwa lata temu generalnym remoncie i gruntownej przebudowie, której towarzyszyła adaptacja części pomieszczeń na świetlicę wiejską, dwa miesiące temu została ponownie oddana do użytku. I już służy mieszkańcom jako miejsce planowania wspólnych przedsięwzięć, świętowania i integracji.
– Tej inwestycji podjęła się gmina i ona zapewniła na nią pieniądze. Ale my, mieszkańcy, też mieliśmy swój wkład. I z kwoty, która nam przypada z funduszu sołeckiego zakupiliśmy wyposażenie świetlicy za ponad 8,5 tys. zł: stoły, krzesła, a także zastawę stołową dla naszych pań, żeby było na czym podawać posiłki. Nasza mieszkanka Katarzyna Bogusz opracowała zagospodarowanie terenu wokół remizy, na którym wydzielony został plac zabaw dla dzieci – opowiada sołtys. – Wymieniony został dach, przebudowane gruntownie wnętrze, powstały porządne ubikacje, kuchnia została zmniejszona i powstało jej zaplecze oraz podjazd dla niepełnosprawnych – wylicza.
– Chcieliśmy, żeby świetlica razem z otoczeniem była gotowa na tegoroczny Dzień Strażaka, który w naszej gminie jest obchodzony w maju, każdego roku w innym sołectwie. U nas uroczystości miały się zbiec z oddaniem do użytku przebudowanej remizy, ale gmina nie zdążyła ze wszystkim. Miał być ułożony podjazd z kostki brukowej, ale zdaje się gminie nie starczyło już pieniędzy i na razie został posypany żwirem.Tak więc obchody Dnia Strażaka odbędą się w naszym sołectwie w przyszłym roku – dodaje sołtys.
Ale mimo że zmodernizowana remiza dopiero co została oddana do użytku, już działa w niej świetlica wiejska. I na zajęcia dla mieszkanek robienia palm wielkanocnych przyjechały do niej instruktorki aż z Siedlec.
Tutaj też przygotowywane były od lat wieńce dożynkowe na uroczystości gminne i parafialne. W 2013 r. sołectwo zdobyło nawet nagrodę główną za wieniec na konkurs gminy. To jest po prostu serce sołectwa.
Dlatego do dzisiaj praca w OSP jest dla Edwarda Jagły tak ważna. I to dlatego właśnie strażacy zgłosili jego kandydaturę do konkursu Gazety Sołeckiej i KSS pt. Sołtys Roku. Ale i sołectwo wspiera też działalność OSP, co wyraża się nie tylko we wspólnej pracy i organizacji różnych imprez i przedsięwzięć. Również w finansowym zasilaniu jednostki strażackiej, od kiedy sołectwo dysponuje funduszem sołeckim. I tak np. dwa lata temu, kiedy pula środków funduszu została po raz pierwszy wydzielona w budżecie gminy Wodynie, zebranie wiejskie Kołodziąża z przypadającej mu kwoty ok. 13,7 tys. zł przeznaczyło 2,5 tys. zł na zakup sprzętu bojowego dla miejscowej OSP, a w 2018 r. na br. budżetowy – 4 tys. zł.
Jednostka OSP w Kołodziążu w 2002 r. przy dużym zaangażowaniu sołtysa otrzymała ciężki samochód gaśniczy, który do dzisiaj jest na jej wyposażeniu i służy do gaszenia pożarów i pomocy w przypadkach klęsk żywiołowych. A on sam od wielu lat angażuje się bezwarunkowo w podejmowane przez OSP przedsięwzięcia i jest inicjatorem wielu z nich. To dlatego był za swoją działalność wielokrotnie wyróżniany i nagradzany odznakami i medalami. Był też wybierany do władz OSP, począwszy od członka zarządu gminnego ZOSP w Wodyniach, a potem członka zarządu powiatowego ZOSP w Siedlcach, aż po funkcję przewodniczącego komisji rewizyjnej zarządu powiatowego ZOSP RP w Siedlcach, którą pełni do dzisiaj.
Mylne byłoby jednak wrażenie, że swoje działania społeczne opiera wyłącznie na działalności przeciwpożarowej. Jego staraniom i inicjatywie wieś zawdzięcza bowiem także melioracje użytków rolnych przeprowadzone jeszcze za Gierka i wodociąg oddany do użytku już w 1994 roku, po czterech latach od podjęcia inicjatywy. Wtedy też został przewodniczącym społecznego komitetu budowy wodociągu, bo ta inwestycja, podobnie jak remiza, też powstała w czynie społecznym.
Kołodziąż zawdzięcza staraniom swojego sołtysa także kanalizację oraz przebudowę drogi wojewódzkiej nr 803 i renowację kapliczki, wykonaną za pieniądze z funduszu sołeckiego. Środki funduszu przeznaczone zostały też na wykonanie dokumentacji projektu wymiany oświetlenia ulicznego na LED. Społeczność zawdziecza mu też wiele tzw. miękkich, nieinwestycyjnych przedsięwzięć z zakresu kultury: obchodów rocznic i świąt oraz kultywowania obyczajów.
Wiele z tych działań nie byłoby możliwych do wykonania, gdyby nie jego szersza działalność na polu samorządowym. Bo Edward Jagła był także przez kilkadziesiąt lat radnym gminy Wodynie, a w latach 1998–2002 – przewodniczącym rady gminy.
Kiedy Edward Jagła porównuje dzisiejszy Kołodziąż z tym sprzed kilkudziesięciu lat, to nie może mówić tylko o zmianach widocznych gołym okiem. Bo zmienił się nie tylko ogólny wygląd wsi – posesje są bardziej zadbane i przybyło dużo nowych pięknych domów. Zmieniło się także życie mieszkańców. Wielu z nich, jak np. dwaj synowie Edwarda Jagły i jego żony Aliny, ukończyło studia wyższe na warszawskich uczelniach i już nie wróciło do rodzinnych stron. I teraz młodzi ludzie także stąd wyjeżdżają szukać swojego miejsca do życia w odległej o 80 km Warszawie i za granicą. Zostało niewielu młodych i nawet w średnim wieku.
Coraz ciężej więc starszym ludziom prowadzić gospodarstwa rolne. On sam pracę rolnika w swoim 6-hektarowym gospodarstwie dzielił przez wiele lat, tak jak i żona, z pracą zawodową „na państwowym”. Alina Jagła do czasu przejścia na emeryturę była bibliotekarką gminną, a on intendentem świetlicy w szkole podstawowej. Jednak siły już nie pozwalają na prowadzenie uciążliwej hodowli opasów, prowadzonej dotychczas przez Edwarda Jagłę przy pomocy bliskich i w ubiegłym roku sołtys z niej zrezygnował. Gospodarstwo dalej funkcjonuje – jak podkreśla dzięki pomocy zięcia Marka i kilkunastoletniego wnuka Adasia, ucznia 1 klasy technikum. Teraz ogranicza się do produkcji roślinnej, tzn. do uprawy żyta i pszenżyta.
Bo ziemie tu słabe i udają się tylko takie zboża. Ziemniaków też już nie uprawia, bo plantacje niszczą dziki przychodzące na żer z pobliskiego rezerwatu dębu szypułkowego. Rezerwat jest chroniony i dzięki temu dziki w nim też. Nawet pobliskie łąki tak zryły, że Edwrad Jagła i inni okoliczni rolnicy muszą je zaorywać.
Ale za to widoki są piękne, przyroda wspaniała w pobliżu, choć cywilizacja z jej urządzeniami ułatwiającymi codzienne życie wkroczyła do każdego domu i jest widoczna w każdym obejściu. A bliskość Warszawy i dogodne połączenia drogowe także z innymi miastami: Siedlcami, Łukowem, Lublinem zachęcają do wizyty w gminie, do rozkoszowania się pięknem natury, w wielu miejscach jeszcze nieskażonej.
Nic dziwnego, że w okolicy nakręcono wiele scen do popularnych filmów, np. do serialu „Czarne chmury”. To na stawach należących do ówczesnego PGR w Seroczynie została zrealizowana kilkadziesiąt lat temu kultowa w polskim filmie scena z „Nocy i dni” w reżyserii Jerzego Antczaka. To tutaj Józef Tolibowski, grany przez młodego Karola Strasburgera, w eleganckim jasnym garniturze na oczach towarzystwa wchodzi do wody, rwie nenufary i rzuca je do nóg Barbarze granej przez Jadwigę Barańską, żonę reżysera. Ja polonistka nigdy nie dowiedziałabym się o takim smakowitym szczególe, gdyby nie opowiedział mi o nim osobiście Edward Jagła, którego poznałam w efekcie uhonorowania go przez kapitułę ogólnopolskiego Konkursu Sołtys Roku tytułem Sołtysa Seniora Roku 2017.
 

Joanna Iwanicka

Fot. archiwum sołectwa
Gazeta Sołecka, nr 5(317), str. 6-8
 
  • 1
  • 2
  • 3
  • 6
1. Pierwsze zajęcia w wyremontowanej świetlicy wiejskiej.
2. Mieszkańcy wspólnie sprzatają teren sołectwa.
3. 4. Remiza OSP przed i po przebudowie.