Zaplanujmy rozwój własnej wsi

Drukuj
pszczepanskiRozmowa z Piotrem Szczepańskim, prezesem Fundacji Wspomagania Wsi.
Piotr Szczepański– Czy fundusz sołecki jest dobrym narzędziem rozwoju wsi?
– Raczej nie. Po pierwsze jest źle wykorzystywany bo na „incydentalne" projekciki, które dla rozwoju lokalnego nie mają znaczenia, po drugie rzadko kiedy wykorzystywany jest do zdobywania przez mieszkańców wsi nowych umiejętności. Rozwój lokalny polega na identyfikacji lokalnych zasobów i zamianę ich w kapitały. Tymi kapitałami są: kapitał fizyczny (infrastruktura pozwalająca m. in. komunikować się ze światem), kapitał ludzki (ludzie, ich umiejętności i instytucje pozwalające rozwijać te umiejętności), kapitał finansowy (zasobność społeczności i pieniądze dostępne na inwestycje), kapitał społeczny – umiejętność współpracy mieszkańców i wzajemne zaufanie, kapitał naturalny – jakie zasoby naturalne mamy do wykorzystania (las, ładne krajobrazy, ciekawą architekturę i układ wsi), kapitał kulturowy – pozytywne tradycje przekazane prze poprzednie pokolenia, jak zaradność, umiejętność radzenia sobie w różnych sytuacjach, potrzeba i chęć edukacji (aspiracje edukacyjne) oraz kapitał polityczny czyli, na ile mieszkańcy – obywatele potrafią współdziałać z władzami szczebla lokalnego i wyższego, i wywierać na nich wpływ by zajmowały się budowaniem odpowiedniego otoczenia prawnego i finansowego, tak aby działania obywateli uzyskiwały wsparcie.
Fundusz sołecki, pieniądze pochodzące z niego, same w sobie nie wspierają rozwoju żadnego z tych kapitałów więc trudno mówić by fundusz wspierał rozwój wsi.
Inaczej mówiąc, rozwój wsi polega na tym, że ludziom żyje się coraz lepiej, dobrze czują się w swoich miejscowościach, mają pracę na miejscu albo w pobliżu, a jeśli nie to są w stanie pracować „na nadległość", są lepiej wykształceni i zdolni do tego, żeby sprostać nowym wyzwaniom.
W bardzo nielicznych miejscowościach, gdzie ludzie są przygotowani do działania i umieją to robić, potrafią dobrze wykorzystać pieniądze z funduszu sołeckiego. A w znacznej większości wsi – nie. Tam, gdzie nie ma umiejętności działania, wizji rozwoju wsi, nie ma kapitału społecznego i autentycznej samorządności, fundusz sołecki niczego nie zmieni. Tam gdzie spełnione są te wstępne warunki, fundusz może trochę pomóc, ale może go równie dobrze nie być. W takiej wsi będzie się dobrze działo, ponieważ ludzie są aktywni, kreatywni i nie boją się podejmowania decyzji.
– Czyli część wsi w Polsce, bez względu na to, czy dysponuje funduszem sołeckim, czy nie, nadal pozostaje poza dostępem do narzędzi wspomagających ich rozwój, sprzyjających samorządności?
– Tak. Ale nie chodzi tylko o jakieś zewnętrzne narzędzia , tylko o umiejętności występujące w danej społeczności. Jeżeli czytam o funduszu sołeckim, że jest narzędziem budującym kapitał społeczny, to z takim twierdzeniem się nie zgadzam. Być może wójtowie, którzy mówią, że fundusz sołecki jest tylko zawracaniem głowy, bo to są nadal gminne środki, a większość inwestycji we wsi proponowanych w ramach funduszu sołeckiego i tak w jakimś określonym czasie zostałaby zrealizowana, mają rację. Twierdzą, że wybudowanie fragmentu chodnika albo ulicy sfinansowane z funduszu sołeckiego jest droższą inwestycją niż gdyby wykonano ją w normalnym trybie. Ale najważniejsze jest, by ta inwestycja służyła nie tylko wygraniu wyborów, ale służyła rozwojowi przynajmniej jednego z kapitałów, o których wspominałem powyżej.
– To materialne podejście do funduszu sołeckiego, a kreowanie kapitału społecznego?
– Nie znam badań, które zajęłyby się odpowiedzią na pytanie, czy fundusz sołecki kreuje kapitał społeczny na wsi. Kapitał społeczny nie tworzy się, bo pojawiają się pieniądze (albo nie powstaje, bo nie ma pieniędzy). Gdyby tak było, to środki finansowe z Unii Europejskiej płynące na polską wieś, świetnie kreowałyby rozwój kapitału społecznego i powinniśmy w badaniach prof. Czapińskiego mieć najwyższy poziom kapitału społecznego w Europie. Kapitał społeczny powstaje gdy ludzie ze sobą współpracują, rodzi się w działaniu, a wzmacnia go sukces tego działania czyli udany wspólnie zrealizowany projekt, czy program. Kapitał społeczny jest bardzo ważny, niemal kluczowy w rozwoju innych kapitałów, ale sam nie wystarczy by rozwój lokalny zaistniał.
– Jeśli więc nie fundusz sołecki, to co?
– Ważniejsze są, moim zdaniem, wizja rozwoju z perspektywą kilkunastu lat, wyznaczenie realnych celów rozwojowych, zaangażowanie mieszkańców w realizację tych celów, czyli rozwój postaw obywatelskich i edukacja. No i próba realizacji wizji rozwoju, podsumowywanie co się udaje, a co nie i ponowna realizacja poprawionej wizji. Taki proces bez końca. Bo rozwój to zaplanowany proces, a nie pojedyncze projekty od Sasa do Lasa. W tym wszystkim niezwykle ważne jest otoczenie prawne działalności społecznej na wsi i system przyjaznych grantów, które mają tę działalność wspierać. Dzisiaj, gdy mieszkańcy sami próbują zdobyć jakieś środki na tę działalność i np. podczas festynu wiejskiego organizują loterię fantową, to może pojawić się służba celna i ukarać organizatorów loterii mandatami. Jak się lepi pierogi i sprzedaje na pikniku (by zyskać trochę pieniędzy na zakup czegoś do świetlicy czy szkoły), to przychodzi sanepid i wlepia kolejne mandaty. Jak się założy stowarzyszenie i ono w ciągu roku nie ma przychodu, więc jego członkowie nie składają zeznania podatkowego CIT, to urząd skarbowy wlepia im kary, bo powinni jednak złożyć, a tego nie zrobili, bo nie wiedzieli. Jeśli w programie LEADER każe się ludziom czekać miesiącami na decyzje o przyznaniu środków, a potem jeździć pięć razy do urzędu marszałkowskiego, by osobiście dowieźć dokumenty i pokazać ich wysokościom urzędnikom lub je podpisać w obecności jego wysokości urzędnika, to pytam, jakie stwarza się warunki do rozwijania aktywności społecznej na wsi czy w małych miastach. Dlatego podkreślam ponownie: dla rozwoju wsi, dla pobudzania rozwoju kapitału społecznego istnienie lub brak funduszu sołeckiego nie ma decydującego znaczenia. Wydaje mi się nawet, że poprzez ustawę o funduszu sołeckim stworzono mechanizm, który zwiększa koszty przekazywania pieniędzy mieszkańcom, a przez to utrudnia działania społeczne. W dodatku rada gminy musi podjąć uchwałę o utworzeniu funduszu, a radni zamiast zajmować się rozwojem gminy i o tym dyskutować, spędzają czas na debacie czy te 5 czy 10 tys. zł na rok w ramach funduszu sołeckiego przekazać wsi, czy nie.
– A jeśli z funduszu sołeckiego mieszkańcy wyremontują świetlicę jako miejsce spotkań, w której prowadzona jest dodatkowa nauka języka angielskiego, to możemy już mówić o kreowaniu przez fundusz aktywności społeczności wiejskiej, czy nadal nie?
– Świetlica wtedy ma sens, gdy coś się w niej dzieje. Angielski – świetnie! Rozwija się kapitał ludzki. Ale mamy dziesiątki wybudowanych świetlic – pustych! Dlaczego – bo sposób i styl życia na wsi uległ radykalnej zmianie. Aby je wypełnić „treścią", potrzebny jest pomysł i aktywność samych mieszkańców. Ludzie mówią: zbudujemy świetlicę i będzie fajnie. Ale okazuje się, że nie jest fajnie, bo świetlica stoi pusta. A stoi pusta ponieważ ludzie mieszkający we wsi większą część dnia spędzają poza nią, gdyż, na przykład, pracują i uczą się w mieście. W każdym domu jest telewizor, a w wielu domach komputer. Młodzież woli przystanek czy nawet schody pod sklepem, bo tam czuje się swobodniej niż w świetlicy. Dawniej gdy ludzie byli mniej mobilni, pracowali na miejscu, szkoła była blisko, dzieciaki nie musiały do niej jeździć autobusem taka świetlica miała sens. Teraz wymagane jest inne podejście, potrzeba nowego innowacyjnego pomysłu. Jeśli ludzie mają dobry pomysł na działalność świetlicy wiejskiej i znajdzie się osoba, która potrafi poprowadzić lub zorganizować ciekawe zajęcia dla młodszych i starszych mieszkańców wsi, to czapki z głów. Ale, tak jak mówiłem, ludzie często myślą tak – zbudujemy świetlicę, ale nie zastanawiają się, co chcieliby w niej robić, z kim się spotkać, w jakich szkoleniach wziąć udział. Nawet osoba specjalnie przydzielona przez wójta do prowadzenia zajęć i opieki nad tym obiektem najczęściej nie spełnia swojego zadania. Powinna mieć wysokie kwalifikacje zawodowe, a przede wszystkim talent do organizowania zajęć. Ale często jest tak, że jak ktoś ma talent i pasję, to nie ma odpowiednich uprawnień lub wykształcenia, i nie można go w świetlicy zatrudnić. Wtedy pieniądze są zmarnowane bo świetlica stoi pusta.
– A to że mieszkańcy mogą dysponować pewną kwotą pieniędzy, wracam znowu do funduszu sołeckiego, którą przekażą na sfinansowanie w świetlicy ciekawych zajęć np. kursu komputerowego dla osób starszych czy zajęć plastycznych dla dzieci, nie ma znaczenia?
– Jeśli taką decyzję podejmą to wspaniale, czy jednak do tego potrzebny jest fundusz sołecki?
– Ale gdyby nie było funduszu sołeckiego, to wielu sołtysów i sołectw w kraju nie dysponowałoby żadnymi własnymi pieniędzmi na rozwój.
– Proszę Pani, w czasach PRL istniało rozporządzenie o czynach społecznych. Na podstawie tego rozporządzenia we wsi powoływano komitet, który miał osobowość prawną i konto bankowe. Komitet taki rejestrował się w gminie, zyskiwał osobowość prawną, zbierał pieniądze i działał. Naczelnik gminy (tak się wtedy nazywał ) ani żaden inny urząd nie miał możliwości zablokowania powstania tego komitetu. Komitet rozliczał się z pieniędzy zebranych wśród mieszkańców i pozyskanych z zewnątrz. Pod koniec lat 80 we współpracy w Fundacją Wspomagającą Zaopatrzenie Wsi w Wodę te komitety wybudowały wodociągi w 15% polskich wsi. Nikt niczego nie ukradł, wodociągi funkcjonują do dzisiaj. W wielu przypadkach te komitety to był sołtys i rada sołecka. Niestety po 89 roku rozporządzenie straciło moc prawną i zaczęło się komplikowanie życia chcącym działać mieszkańcom wsi. Nie bardzo rozumiem dlaczego państwo polskie, administracja tak skomplikowała sposób wspierania wiejskich inicjatyw. Moim zdaniem ustawa o funduszu sołeckim jest jednym z elementów tej komplikacji. Sołtysi czy wsie mogliby dysponować środkami bez tej całej prawnej gmatwaniny. Naprawdę może istnieć prosty sposób tworzenia instytucji działających na wsi, które powinny zostać objęte system małych grantów i nie musi to być fundusz sołecki tworzony na podstawie ustawy.
Wracając do świetlic w Polsce, niektóre świetlice wiejskie dobrze funkcjonowały jeszcze długo przed wejściem w życie ustawy o funduszu sołeckim. Fundusz nie oznaczał przełomu bo tam, gdzie była chęć działania i aktywność społeczna ludzi, gdzie istniał kapitał społeczny, tam nadal są świetlice i fundusz nie ma na to wpływu. Moim zdaniem, trzeba stworzyć system małych, łatwo dostępnych grantów, żeby ludzie mogli łatwo zorganizować takie przedsięwzięcie, jakie uważają za konieczne dla swojej wsi. Bez ponoszenia zbędnego ryzyka finansowego i prawnego. Jeśli ludzie chcą zorganizować wakacje dla dzieci ze swojej miejscowości, to trzeba im dać 5 tys. zł i niech działają. Sołectwa i rady sołeckie bardzo często biorą udział w naszym programiku dotacyjnym „Pożyteczne ferie" i czy „Pożyteczne wakacje" – chodzi o zorganizowanie ciekawych zajęć dla dzieci czy młodzieży, która nigdzie nie wyjeżdża. Rozliczona jest każda złotówka.
– Kto miałby stworzyć system małych grantów, resort rolnictwa, urzędy marszałkowskie, powiaty?
– Pyta mnie pani o receptę, w jaki sposób zorganizować sprawny system zarządzania czy też dystrybuowania małych projektów dostępnych dla mieszkańców wsi. To temat na inną rozmowę. Ale jeśli urzędy będą traktować obywateli jak potencjalnych złodziei (tak jak to się dzieje obecnie), to nigdy nie zbudujemy takiego systemu. Tu pojawia się ciekawy wątek dotyczący kapitału społecznego. Z jednej strony powstają rządowe strategie rozwoju tego kapitału. Z drugiej rząd, urzędy nie mają za grosz zaufania do własnych obywateli i gnębią ich papierkami, procedurami, niezliczonymi kopiami faktur, parafkami na każdej stronie, a w dodatku każą miesiącami czekać na pieniądze. To jakaś paranoja. Rząd, urzędy powinny zacząć od siebie i w końcu zacząć ufać obywatelom tak, jak w krajach o cywilizowanej administracji.
– Ale jeśli pan mówi, że fundusz sołecki jako narzędzie rozwoju sołectw i wzmacniania aktywności mieszkańców tylko połowicznie spełnia swoje zadanie, to może prosty system małych grantów dla wsi byłby lepszym rozwiązaniem?
-Na pewno byłby lepszy, bo prostszy. W sensie struktury obojętne jest, czy małe granty będą rozdzielać organizacje pozarządowe czy np. powiaty. Ważne, żeby były to środki łatwo dostępne dla mieszkańców - myślę tu o zminimalizowaniu biurokracji i uproszczeniu sposobu rozliczenia projektu - a proces przyznawania tych dotacji przejrzysty.
– A odnowa wsi, oddolna, wykreowana przez samych mieszkańców, może ona skuteczniej niż fundusz sołecki pobudzi rozwój kapitału społecznego na obszarach wiejskich?
–Jeśli program odnowy wsi jest realizowany prawidłowo to tak. Podstawą „Odnowy wsi" są zasoby lokalne i lokalni liderzy, którzy planują i realizują działania służące rozwojowi angażując lokalną społeczność i wykorzystując te zasoby. Tak jest w wielu wsiach na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie. Ale w większości kraju odnowa wsi jest wypaczona. Nie realizuje się tam programu „Odnowy wsi" tylko (podobnie jak w ramach funduszu sołeckiego) buduje bezwładnie elementy infrastruktury, które nie stwarzają podstaw do rozwoju w sensie wyższej aktywności czy rozwoju kapitału społecznego.

Rozmawiała Grażyna Kaniewska

Gazeta Sołecka, nr. 1(241), ABC funduszu sołeckiego