• Kliknij
  • Kliknij
  • Zobacz więcej

„Braci swoich wieszał nie będę”

Drukuj

dopoBył rok 1942, hitlerowski najeźdźca na terenach północnego Mazowsza wcielonego do III Rzeszy krwawo terroryzował jego mieszkańców. Na początku listopada zlikwidował utworzone getta dla Żydów, wywożąc ich do obozów zagłady, następnie zaostrzył represje wobec Polaków. W dniu 17 grudnia w miastach powiatowych: Ciechanowie, Mławie, Przasnyszu, Pułtusku niemieccy okupanci wykonali publiczne egzekucje na Polakach, uczestnikach organizacji podziemnych. W Ciechanowie od rana wypędzali polską ludność z mieszkań, miejsc pracy, zbierali przechodniów napotkanych na ulicy i grupami pędzili do ciechanowskiego zamku. Trwoga ogarniała ludzi nieświadomych, w jakim celu ich pędzono. Byli eskortowani przez żandarmów, wśród których wyróżniał się brutalnością Gotzman, żandarm z Przążewa zwany przez ciechanowian „Kopikostką" (ofiary brutalnie kopał po kostkach żandarmskim buciorem).

Nakazali również tego dnia stawić się w zamku sołtysom z całego powiatu. Po przekroczeniu bramy zamku ujrzeli na dziedzińcu zbudowaną szubienicę z czterema zwisającymi pętlami powrozów. Domyślili się, po co ich tu przypędzono. Według relacji świadków, przypędzonych oddzielono od miejsca egzekucji kordonem żandarmów. Tłum ludzi liczący około 2 tysiące osób przez 3 godziny musiał stać i patrzeć na szubienicę oczekując na egzekucję. Wśród zgromadzonych była na rękach babci maleńka Maria, córeczka skazanej Kazimiery Grzelakowej. Na plac przed szubienicą zajechały samochody gestapo i ze związanymi z tyłu rękami skazani: Kazimiera Grzelakowa, Zenobia Jelińska, Tadeusz Jurecki i Bolesław Nodzykowski – wszyscy byli żołnierzami Armii Krajowej. Ówczesny prezydent Ciechanowa Paul Dargel odczytał wyrok po niemiecku, tłumacz powtórzył go po polsku. Skazywano ich na powieszenie, w uzasadnieniu podając, iż czynnie występowali przeciw bezpieczeństwu III Rzeszy Niemieckiej. Egzekucją kierował gestapowiec Ernest Volf. Dla większego zastraszenia i pognębienia zgromadzonych postanowił zbrodni dokonać rękami Polaków. Stojącemu w pobliżu Romanowi Konwerskiemu, sołtysowi wsi Kąty gm. Opinogóra, rozkazał założyć skazanym pętle na szyje. Ku zaskoczeniu uzbrojonych Niemców Konwerski sprzeciwił się wykonaniu polecenia mówiąc: „Braci swoich wieszał nie będę". Za odmowę wykonania rozkazu został przez bestialskiego żandarma Gotzmana okrutnie skopany, zbity i rzucony pod mur zamkowy. Zgromadzeni zamarli w oczekiwaniu na dalsze wydarzenia. Według naocznych świadków gestapowcy zwrócili się do zgromadzonych, aby ktoś z nich poszedł założyć pętle skazanym, lecz nikt nie ruszył się z miejsca. Wtedy Volf wskazał następnego Polaka, sołtysa Szulmierza, który zdenerwowany, drżąc ze strachu, wykonał polecenie. Zanim gestapowiec wykopnął ławę spod nóg skazanych zdążyli oni jednogłośnie zawołać: „Niech żyje Polska!" Ich słowa podjęli niektórzy z tłumu. Śmiertelna nienawiść do oprawców i ból ogarnął zebranych Polaków. Niemcom nie udało się moralnie ich złamać, zaczęli brutalnie wypędzać ludzi z zamku bijąc ich batami. Gestapowcy odjechali samochodem, którym wcześniej przywieźli skazanych i zabrali ze sobą bestialsko zbitego sołtysa Romana Konwerskiego. Uwięzili go w piwnicach ciechanowskiego ratusza, gdzie przez kilka tygodni był nieludzko maltretowany, następnie został wywieziony do obozu w Mauthausen, z którego już nie wrócił. Jak pisze proboszcz został zastrzelony, gdy ujął się za współwięźniem. Roman Konwerski mężną postawą pełną godności podtrzymywał na duchu zniewolonych współbraci, dając świadectwo obrony polskości i człowieczeństwa. Po wojnie ciechanowianie i Towarzystwo Miłośników Ziemi Ciechanowskiej uczcili jego pamięć. Imieniem Romana Konwerskiego nazwali promenadę przy rzece Łydyni i obsadzili przy niej kamień z tablicą, na której wyryto jego odmówę udziału w egzekucji rodaków w 1942 r. na dziedzińcu ciechanowskiego zamku. Jego imieniem nazwali również ulicę na Kargoszynie – dzielnicy Ciechanowa. Wspomnienia o nim ukazywały się w miejscowej prasie, poeci poświęcili mu wiersze. Poszukując śladów bohaterskiego sołtysa znalazłam następujące o nich informacje napisane przez proboszcza w 1967 r. w „Kronice parafialnej" parafii Opinogóra, z okazji odsłonięcia 16 października 1966 r. tablicy pamiątkowej Romana Konwerskiego w kościele w Opinogórze. Oto one: „W kancelarii parafialnej w księdze urodzonych w roku 1910 pod N-rem 36 znajduje się akt Romana Konwerskiego. Oto bliższe dane: Roman Konwerski – syn Stanisława i Stanisławy z domu Tyszkiewicz urodził się w Kątach dn. 1 sierpnia 1910 r. Ochrzczony został w kościele opinogórskim dn. 6 sierpnia 1910 r. Rodzicami chrzestnymi byli Jan Cieplik i Zofia Tyszkiewicz. Chrztu dokonał miejscowy prob. Wiktor Mościcki. (...) W czasie ostatniej kolędy w parafii w każdej rodzinie zapytywałem o śp. Romana. Zawsze spotykałem się z opinią dodatnią, dlatego mogę śmiało wydać osąd: »nieprzeciętny to był człowiek«, choć kiedyś – na pozór nic nie wskazywało, że on – mieszkaniec Kątów – aż tak wielki i mocnego ducha. Szczupły, wysoki, poważny, stateczny, dobrze ułożony – katolik z prawdziwego zdarzenia, praktykujący. (...) Był bardzo usłużny, uczciwy i sumienny – na nim polegać można było zawsze". Dalej proboszcz opisuje jak Konwerski po podziałach rodzinnych przeniósł się do Ciechanowa i zaopiekował troskliwie chorą matką – z połamanymi obydwiema nogami w kieracie. Następnie po wybuchu wojny przyjął pracę fizyczną u dr. medycyny Malinowskiego. Emocjonalnie opisał ostatni etap życia Konwerskiego rozgrywający się w 1942 r. na zamku w Ciechanowie. Powołuje się na przekazane mu relacje z przebiegu tego wydarzenia przez ks. Konrada Gąsiorowskiego, obecnie profesora Seminarium Duchownego w Płocku, który znalazł się wśród spędzonych w pierwszym szeregu naprzeciw szubienicy. Lewą ręką poprawiał niby szal pod szyją, a prawą pod paltem potajemnie wielokrotnie czynił znak krzyża wypowiadając słowa absolucji. Ten ksiądz widział Romana Kowerskiego, znał go dobrze. Ksiądz Gąsiorowski mówił o nim: „Był to solidny i szlachetny człowiek. Bardzo często był w kościele. Często też spowiadał się i komunikował. W jego intencji zaraz, następnego dnia, odprawiłem mszę św. Później odprawiłem parę mszy św. w jego intencji zaofiarowanych przez mieszkańców Ciechanowa" – odnotował ks. proboszcz z Opinogóry. Na zakończenie pisze o Konwerskim: „On bohaterem, a przez to wskaźnikiem dla wszystkich, a przede wszystkim dla młodzieży i dziatwy", która odsłoniła jemu poświęconą tablicę w kościele opinogórskim. W 2012 r. roku w 70. rocznicę egzekucji ofiar niemieckiej zbrodni odsłonięto tablicę pamiątkową w kościele parafii Matki Boskiej Fatimskiej w Ciechanowie. Udział w odsłonięciu wzięła Maria Kamińska, córka Kazimiery Grzelakowej, a jej wnuk ks. Andrzej Kamiński, syn Marii, koncelebrował mszę św. Na tablicy widnieją słowa Konwerskiego: „Braci swoich wieszał nie będę". Myślę, iż postać sołtysa Romana Konwerskiego zasługuje na pamięć i przybliżenie jej polskim sołtysom oraz czytelnikom „Gazety Sołeckiej".

Lucyna Janikowa

Gazeta Sołecka Nr 12(252), str. 20